W ramach książek sprzed lat wielu, lecz stanowiących kanon literatury, w tym wypadku prozy tuż-przed-wojennej. Fragment książki polskiego pisarza Władysława Grabksiego. Po godzinach, polecam, całość jest może do kupienia w antykwariacie. Lub w księgarni internetowej. Do wyszperania.

Po wyjściu Pawła chlop leżał bez ruchu patrząc zamglonym wzrokiem w sufit. Szumiała cisza rytmem pulsującej w żyłach krwi. Gorące oddech parzył wargi skrapla o się wilgocią na wąsach. Od drzwiczek pieca rozpalonych do czerwoności, promieniowało ciepło, zmagając chłód, który wziął od szczytowej ściany. Sadok nie czuł twardości łoża i nie ciężaru własnego ciała. Impulsu kołysał nim bezcielesne i przestrzeni a szum ciszy nabrzmiewa o, pęknął, rósł z głębi niskiego tonu organów do przejmujących wyżyny srebrnego dzwonka. Zdało się sadokowi, że jest w kościele ale nie na kamieniach, przywalony ogromnym śpiewu, lecz pod sklepieniem, na szczytach kolorowych witraży, i tylko jego cień, fizyczny cień opadu z wysokości na posadzkę i trwanie nieruchomo pośrodku nawy. Cięciwa rozdwojenia napiła się do z drgała gorączką. Nagle rubinowy błysk skreślił odległość cienia od osoby. Lęk, szalony lęk upadku, w dół, na kamienie, w wirujących stropów. W ostatnim imieniu rozstąpiły się głazy, stworzyła się czeluść unię dosięgły dnie. Ciało nurza się w głąb oddala od gwiazd i ciągnie za sobą w przepaść oszołomie nam dusze. Boże Boże jęczy sadok a serce łomocze w piersiach, a nerwy nakłuwa ją skórę 1000 igieł, na skroniach wilgotnieje rosa po to kropka panie czemu gasisz nade mną światło, czemu ściągasz mnie w otchłani bezwzględną? Jaka siła w dźwigni jest upadku? P zatrzymaj, zatrzymaj.

czytając powieść z beletrystyki
Sadok nie płacze. Sadok nie umie płakać. Suchy jest jego jęk i rozpacz oschła. Pogłębia gestem tragizm wyobraźni. Chwyta się za głowa, palce wplątuje we włosy, szarpie, wyczuć własną wolą spowodowany ból.
No okno skośnie pada blasku zachodzącego Słońca. za oknem światłość i mróz, a w ciele taka mroczna gorączka. Męczą się nerwy trzeba moczą oślepłem myśli, gmatwa widzenie. W najostrzejszym natężeniu cierpienia wkraczają słowa. Nie płyną, nie zstępują, ale kroczą w nim wagonem porządku i znaczeniu. Zdeptały malignę, zdławiły krtani, która już może wybuchłaby płaczem. Twarde słowa: sadok! Jesteś tchórzem. Leniwy jesteś i niecierpliwy w wierze.

Twoja postać straszy i lituje zamiast duchem promieniować. Nie ty jesteś sędzią własnej doskonałości ani ludzie. skąd pochodzą te słowa zasłaniające ścianą bezlitosnych potępień mgłę hymnów zmiłowania? Mgła hymnów? Śpiewają je motyle barwą kształtnych skrzydeł, gwiazdki śnieżnego pyłu topniejące w pocałunkach słońca i roje muszek przezroczystych o zmierzchu . o zmiłowanie prosi najgłębsza piękno ludzkich dusz uzewnętrzniają coś się Bogu i bliźnim w sztuce i ofiarnej śmierci.
Ale Sadok jest dla siebie niemiłosierny. Krzyżem leżąc na przemarzłych głazach nie prosił o zmiłowanie nad sobą, tylko dąży do doskonałości.
Sadok wierzy, że tylko świadoma Wola pruje mroki. On ma rozpaczliwa wolę. Rozpacz olśniła go, zaraziła myślą zatracenia i pchnęła na szlak przeznaczeń. Ale kto snuje nitkę przeznaczenia jednostki? Kto różne nitki przeznaczeń krzyżuje?

Książki stare lecz cały czas dobre – część 1
Tagged on: