Zawsze odczuwałem pewną słabość (albo, inaczej mówiąc, sympatię) do drobnych form literackich. Nie do opasłych tomów, wieloczęściowy epopei, powieści o wielkości trylogii czy tetralogii. Krótsze formy literackie, zarazem należący do dość ambitnych rodzajów literatury (drobne aczkolwiek wymagające od czytelnika i ukazujące kunszt autora). Tak jak eseje, to te dzieła które częstokroć i dłużej pozostawały mi w pamięci. Choćby Zapiski na pudełku od zapałek Umberto Eco, czy wspaniałe zbiór esejów Papuga Flauberta.

A tu, zupełnie przypadkowo, wpadła mi w ręce książka polskie autorki Doroty Góreckiej pod tytułem “śladami słów”. Zasadzie dzisiaj jest to biały kruk , bo książka wydana w 1979 roku nakładem instytutu wydawniczego Nasza Księgarnia w Warszawie. Czy była później wznawiana – tego nie wiem.

Tytułem wstępu

“Zabawa w chowanego, ulubione przez nas wszystkim dzieciństwie, powstała dla przyjemności, jaką daje odnalezienie osób ukrytych w tajemniczych miejscach.” – pisze nasza autorka we wstępie. A więc jednak lapidarium? Czy raczej vademecum?

Wyjaśnić tu można, że lapidarium czyli traktat poetycki o właściwościach kamieni szlachetnych (stąd nazwa) to także zbiór krótkich form właśnie – zapisków i notatek Ryszarda Kapuścińskiego. I tak jest w Polsce mocniej kojarzone.

Zacytujmy jeszcze arcyciekawy wstęp do książki. A więc: przyszło mi do głowy, żeby wyśledzić osobnika znanego mi jedynie z faktu, że jest ojcem chrzestnym zjawiska nazywanego bojkot. Jak ma na imię? Kiedy i gdzie przyszedł na świat? I dalej: zamieniłam się w detektywa. Pierwotnym śladem było hasło bojkot w słowniku wyrazów obcych. Potem zaglądałem w zacisza grubych encyklopedii znałam się pojemnikach starych foliałów… To znalazłam ważną wiadomość, tam błahą, ówdzie znów wskazówka do dalszych poszukiwań i, sama nie wiem kiedy, ujrzałam pana Boycotta w całej okazałości.

Piękne a mało znane polskie lapidarium?

Gdy czytam ów wstęp samej autorki do własnej książki, po głowie błądzi mi lapidarium Ryszarda Kapuścińskiego. Książka pani Góreckiej jest jednak wspaniała, na tyle, że nie sposób obok niej przejść obojętnie i nie mogę powstrzymać się od za cytowania jeszcze kilku zdań a nawet przytoczenia w sparafrazowany sposób paru akapitów. Kto jak nie mól książkowy, weźmie dziś do ręki poszarzały egzemplarz w podniszczone okładce o mdłych barwach, gdzie kartki w środku są pożółkłe a ilustracje nieatrakcyjne? A treści na każdej kartce i w każdym rozdziale jest tyle, co w pięciu filmach amerykańskich czy 10 książkach dana Browna. Aż żal to zostawić.

Idąc na przekór, czyli od końca książki, zaglądamy do rozdziału o nazwie na literę ż z kropką.  Żurawie  Ibikusa.

Wikipedia podaje inne brzmienie imienia zamordowanego poety: Ibykos: https://pl.wikipedia.org/wiki/Ibykos

„W ten sposób mówimy o świadkach tajemniczego zajścia, przestępstwa czy zbrodni, których sprawcy nie dostrzegli na miejscu swojej nocnej akcji bądź też dostrzegłszy, uznali za istoty nie zagrażające ich bezpieczeństwu.” Świadkowie, zwani żurawiami Ibikusa, świadomie lub mimo woli pomagają wykryć przestępców.

Kim był Ibikus? Ibikus był poetą greckim nazywanym w swojej ojczyźnie Ibykosem. Urodził się on w drugiej połowie 6 wieku przed narodzeniem Chrystusa w Rhegion. Nasz poeta tworzył pierwotnie li tylko z wyłącznie z potrzeby serca, jednakże gdy los sprowadził go na dwór Polikratesa, władcy Samos, zmuszony był zacząć układanie peanów na cześć swojego władcy.

Kto przeczytał Ulissesa? Czytaj tutaj

Poeta na dworze władcy Samos

Tak jak wcześniej pisał pieśni chóralne wiersze miłosne i był wolny jak sam mówił jak w swoim śpiewaniu niby ptak w błękitach, życie na dworze tyrana zmieniło jego los. Polikrates po zagarnięcie wyspy Samos z jednej strony upiększa wyspę budowlami, zakłada wodociąg dostarczający na wielką odległość wody do miasta – a z drugiej strony okazuje się okrutnym tyranem. Na dworze utrzymywał poetów i pisarzy po to, aby twórczością sławili jego osobę. Do najbardziej utalentowanych poetów w tym gronie należeli Anakreont oraz Ibikus.

Najgłośniejsze dziełem panegirycznym naszego poety jest oda, w której zrównał Polikratesa z herosami spod Troi.

Przysłowiowe żurawie

Podobno ta właśnie oda przyczyniła się do tajemniczej śmierci poety. Zawiść dworzan była tak potężna że nasłali zbirów na idącego przez podmokły las w kierunku igrzysk jest istmijskich poetę. Gdziez owe żurawie? Otóż jedynymi świadkami tego zabójstwa były brodzące po bagnie żurawie, które potrwało się i ze strasznym krzykiem przyleciały nad plac igrzysk. Było to tak gwałtowne i porażające, że jeden z dworzan, współwinny śmierci poety, tak bardzo się przeraził, że wydał sam siebie. Skąd to wszystko wiemy? Całą scenę opisał pięknej balladzie niemiecki poeta Friedrich Schiller.

Lapidarium część pierwsza – o żurawiach Ibikusa
Tagged on: